Jednym z największych problemów z jakim borykają się właściciele czworonogów jest częsta pogoń ich pociech za wszelaką zwierzyną. Różne krzyki i wołania nie są w stanie powstrzymać naszego tak bardzo podnieconego w tym momencie psa. Dlatego w przyszłości widząc w oddali jakieś zwierze łapiemy go szybko i zapinając smycz odciągamy w przeciwnym kierunku. Jak wiadomo takim sposobem z pewnością nie wybijemy psu z głowy ucieczek za zwierzyną. Należy skupić się na tym aby psina widząc obce zwierze sam pohamował w sobie chęć pogoni, nie tylko wtedy gdy zostaniu mu to przez nas narzucone. Nauka ta jest zazwyczaj długa i aby osiągnąć pożądany cel należy poświęcić na to nawet kilka miesięcy (w zależności od wieku i temperamentu psa). Dlatego nie wolno szybko się zniechęcać (tak często bywa) i rezygnować ze spacerów bez smyczy, tutaj potrzeba mocnego samozaparcia.
Aby przystąpić do tej nauki musimy być pewni, że pies liczy się z naszym zdaniem (bądź w przypadku szczeniaków będzie liczyć się z naszym zdaniem), nie może być rozpieszczonym "olewaczem" gdyż cała nauka nie będzie przynosiła pożądanych efektów. W takich przypadkach najpierw należy skupić się na uzyskaniu odpowiedniej pozycji w hierarchii i tym samym ukazaniu psu kto jest ważniejszy. Osoby te całą lekturkę powinny rozpocząć od pierwszej części Wychowania.
Na samym początku nasz pupil powinien nauczyć się przymusowego stawiania na rozkaz. Załóżmy, iż przeszedł pierwsze lekcje przywoływania jednak nie przyniosły satysfakcjonujących efektów. Do tego zadania potrzebna będzie linka/długi sznur (przynajmniej 10m długości), który posłuży do przymusowego przyciągnięcia psa. Początkowo przywiązujemy linkę do obroży i puszczamy swobodnie aby piesek widział, że nie odgrywa to roli smyczy (uwięzi). Spacerując w zacisznych miejscach wołamy go do siebie np. "do nogi". Jeśli nie zrobi to na nim wrażenia podnosimy ton głosu i wołamy raz jeszcze. Ponownie nie przynosząca efektów próba uzupełniana jest o rzut w stronę psa (nie w samego psa) jakimś przedmiotem i przyciągnięcie go do siebie. Kiedy już znajdzie się przy naszych nogach nie chwalimy go ani nie ganimy, po prostu wymawiamy stanowczo "do nogi!". Postępujemy tak za każdym razem, niekiedy zamieniając rzut w stronę psa przedmiotem na np. mocne uderzenie gałęzią o drzewo (wydobywa to hałas, na który pies zwraca uwagę). Pamiętajmy o jednym, iż nawet kiedy pies zostanie na siłę przyciągnięty nie może dostać kary. Już lepiej podejść do niego (kiedy sam nie zechce tego zrobić) dać lekkiego klapsa, odejść na kilka metrów, raz jeszcze zawołać i przyciągnąć. Musi się nauczyć, że kiedy sam podejdzie a ty będziesz zdenerwowany/na to i tak nic mu nie grozi; lepiej mu się opłaci przyjść niż uciekać czy stać w miejscu. Sytuacja ta nie dotyczy jedynie tej nauki. W każdym momencie kiedy psina do nas podchodzi a my nawet czerwienimy się ze złości nie możemy go uderzyć, jedynie ukarać słownie. Uderzyć wolno wówczas gdy sami do niego podejdziemy. Dlaczego nie wspominam o smakołykach? Dlatego, iż są pewne sytuacje, w których pies wykonuje daną komendę ze względu na to, że jest słabszy (niżej w hierarchii) a nie dlatego, że chcemy go czegoś nauczyć. Podobna sytuacja ma miejsce kiedy pies zagrodzi nam drogę. Usunięcie się z drogi na nasz rozkaz nie jest chwalone gdyż tego wymaga od niego prawo panujące w "stadzie" (rodzinie), on musi to zrobić czy mu się to podoba czy nie bo jest słabszy. Więc ten rodzaj nauki przywoływania odbywa się na podobnej zasadzie. Pies musi przyjść gdyż tego wymaga prawo, a jeśli jest takie prawo to trzeba go bardziej przestrzegać niż tego czego go uczymy z własnej woli (np. siad, łapa, itp.). Jednak raz jeszcze podkreślam, żadna krzywda nie może spotkać psa kiedy sam do nas podejdzie. W przeciwnym wypadku psina nie zechce podejść gdyż zrozumie, iż tak czy siak dostanie po tyłku (więc lepiej próbować sił w ucieczce niż samowolnie poddać się karze).
Kolejna komendą do nauczenia i tym samym prawem, którego musi przestrzegać (czyli bez smakołyków) jest "powstrzymanie" ("nie wolno"). Poprośmy znajomego aby pomógł nam w tym zadaniu i wybierzmy się na spacer. Znajomy powinien spotkać nas dopiero na spacerze, bardzo dobrze byłoby aby miał ze sobą własnego pieska (na smyczy). Kiedy nasz pupil zwróci na niego uwagę z pewnością zechce pogonić. Tutaj postępujemy bardzo podobnie jak wcześniej. Psina przywiązaną ma linkę i kiedy rusza w stronę kolegi stanowczo wymawiamy "nie wolno!". Jeśli to nie poskutkuje rzucamy w stronę psa jakimś przedmiotem bądź rozbijamy gałąź o drzewo. Jeśli zwróci na nas uwagę raz jeszcze wymawiamy "nie wolno!" i przywołujemy. Oczywiście linka nadal służy do ewentualnego przyciągnięcia w chwilach gdy pies próbuje nas zignorować. Należy tak postępować za każdym razem, nie pozwalając mu na ignorancje. Pamiętajmy, im więcej razy pozwolimy psu na zignorowanie naszego rozkazu, tym droga do osiągnięcia sukcesu staje się dłuższa.
W tym momencie opiszę ważną kwestię (której w książkach raczej nie znajdziecie). Chodzi tu o manewrowanie głosem i twarzą podczas wymawiania komend. Początkowo kiedy chcemy zahamować psa przed pogonią ("nie wolno") wymawiamy komendę nawet lekko krzycząc, gdyż to zwróci jego lepsza uwagę. Wraz z czasem musimy obserwować psa i obniżać ton głosu, ilość wymawianych komend oraz zmieniać wizerunek twarzy na bardziej opanowany (bez agresji). Wszystko po to aby wiedział, że nie trzeba go zmuszać do pozostania na miejscu lecz sam z własnej woli zechce to zrobić (gdyż tego nakazuje prawo). Przedstawiając to w praktyce, podzielę na 3 etapy - zachowanie psa i odpowiednie do tego nasze zachowanie.
- Pierwsze dni nauki - spacerujemy po lesie, psina zauważył uciekającą sarnę - już w tym momencie (nie patrząc na jego reakcję) wymawiamy "nie wolno". Jeśli piesek zrobi krok w stronę sarny raz jeszcze lecz nieco ostrzej zabraniamy pogoni. Nie wolno powstrzymywać go klepiąc komendę 20 razy na minutę. Tutaj trzeba zachować umiar, lepiej sprawdzi się raz wypowiedziana komenda lecz nieco przeciągnięta z lekkim agresorem "nieeee woooolnoooo!!" niż 10 szybko wypowiedzianych. Również chwilowa cisza po wydaniu komendy (jak pisałem w poprzednich częściach) odgrywa sporą rolę (większą niż ciągłe krzyki).
- Kolejne dni nauki - piesek widzi uciekającą sarnę - teraz zachowujemy milczenie, nie obchodzi nas to, że zwraca na nią uwagę. Jeśli zacznie powoli zmierzać w jej stronę musimy zaobserwować czy tylko chce zmienić położenie (odejść lekko na bok) aby lepiej ją widzieć czy przyśpiesza aby ja złapać. Dopiero w tej drugiej sytuacji reagujemy i powstrzymujemy. Jeśli ktoś się obawia nawet już w tej pierwszej sytuacji to może zareagować jednak bardzo spokojnie i cicho (w ogóle nie robiąc paniki).
- Dalsze dni nauki - psina zauważył kota, stanął w miejscu i obserwuje - my w tym czasie milczymy. Powoli odchodzimy w przeciwna stronę, nie wołamy psa. Jeśli sam za nami nie pójdzie to po chwili możemy zagwizdać bądź zrobić coś co zwróci jego uwagę (np. tupnąć, klasnąć).
Całość polega na tym aby stopniowo zmniejszać ilość zwracania uwagi oraz jej rodzaj. Na początku należy go bardziej pilnować i wołać jak tylko zaistnieje mała sytuacja. Z kolei później zachowujemy więcej milczenia, ściszamy ton głosu i dopiero w ostateczności zwracamy uwagę. Ta uwaga nie może być też ciągle słowna, należy przechodzić na "odgłosy". Niech wie, że nikt mu ciągle nie będzie mówić co i jak, on sam na to wiedzieć.
Kiedy już piesek trochę załapie o co chodzi musimy zacząć go "prowokować" do pogoni (wiem brzmi to paradoksalnie jednak jest to jeden z podstawowych kluczy do sukcesu). Celowo wybierajmy się w okolice, gdzie biegają psy, jeśli ktoś ma możliwość polecam udać się na wieś i przejść się z psem w gromadkę kur, kaczek czy innego drobiu. Mówiąc "prowokować" nie mam na myśli celowego napędzania na inne zwierzęta. Chodzi jedynie o to aby specjalnie chodzić w miejsca, gdzie biega sporo różnych żyjątek i tym samym automatycznie wzbudzić w psie chęć ich zaczepienia (on sam zechce to robić, nie wolno mu tego słownie bądź gestami nakazywać). Jeśli w takich sytuacjach psina nauczy się ignorowania reszty zwierzyny tak nasze spacery staną się prostsze.
Na koniec porady w pigułce:
- na samym początku nie wolno rzucać się na głęboką wodę. Należy zadbać aby w terenach nie biegało zbyt wiele zwierząt
- długą linką może być nawet sznur na którym wiesza się pranie (koszt ok. 5zł)
- linki należy używać jak najrzadziej, na początku pozwólmy psu pobiegać z nią ok. 10 minut, aby wiedział, że nie jest na uwięzi. Nawet w trakcie nauki róbmy częste przerwy aby pies mógł swobodnie z nią pospacerować. Może zaistnieć sytuacja, kiedy to pies zrozumie, ze mając linkę musi słuchać, ale kiedy jej nie ma może już robić co chce. Dlatego używajmy jej dyskretnie.
- nie bijmy psa kiedy sam do nas podchodzi, bądź kiedy sami go przyciągniemy linką! Nawet jeśli nam ucieknie i po jakimś czasie wróci.
- nie wolno się zniechęcać, nauka ta może trwać bardzo długo.
txt: Paweł B.